sobota, 30 marca 2013

Jakim prawem?

- Wiadome jest, że władcą zostanie Adios. Jako pierworodny jest pierwszy w kolejce do tronu. 
Dumny władca przyglądał się dwójce dzieci bawiących się na podwórzu.
-Jeśli Spieluhr wykaże się większymi zdolnościami, inteligencją i rozwagą, można by zmienić prawo..
Żona władcy, a zarazem matka owych dzieci trzymała kciuki za młodszego syna. Mało mu się w krótkim życiu udawało, jasnowidz przewidział mu część przyszłości widzianej w ciemnych barwach.
~*~*~
Zaśmiał się głośno, chowając za drzewem. Zasłonił usta dłonią, próbując uciszyć śmiech, jednak mu się nie powiodło. Brat go znalazł, pacnął w ramię.
- Gonisz!
Dzieci, śmiejąc się, pobiegły  do rodziców. Spieluhr przytulił się do matki, Adios do ojca. Rodzice pogłaskali je po głowach, uśmiechając się szeroko.
~*~*~
Nienawiść. Czuł do swojego brata nienawiść. Bo niby jakim prawem to on przejmie tron? Takim, że urodził się wcześniej!  Wściekły, naciągnął kaptur na głowę. Wyszedł z zamku, żwawym krokiem ruszając do królewskiej biblioteki znajdującej się w publicznej bibliotece, jednak umiejętnie ukrytej. Trzeba było znać specjalny znak i hasło, trzeba było wiedzieć do kogo się zgłosić. A on to wiedział i korzystał z tego bardzo często. Największym zainteresowaniem darzył księgi o nekromancji,  trujących roślinach i różnego rodzaju rytuałach. Od kilku miesięcy próbował ożywiać drobne zwierzęta. Większość razy mu się udało, wiadomo, dużo prób zakończyło się niepowodzeniem.
~*~*~
Ożywiony trup, będący niegdyś wilkiem wsunął pysk między framugę a drzwi. Nie czując zagrożenia, wszedł do pokoju, podchodząc blisko wielkiego łoża, na którym spadł chłopak. Chwilę potem łeb zombie potoczył się po podłodze odcięty jednym, czystym ruchem. Po chwili ze wskrzeszonego zwierzęcia został tylko proch.
Spieluhr zaklął wściekły. Jego pionek został zabity, chociaż Adios wydawał się spać.
~*~*~
Kilka kolejnych prób zabicia Adiosa skończyło się klęską. Odkryto głównego zamachowca.
- Skazuję go na śmierć poprzez ścięcie. Egzekucja odbędzie się jutro w południe na głównym placu.
Stary władca wypowiedział te słowa z ciężkim sercem. Wydał wyrok śmierci na swojego młodszego syna, na Spieluhra, ulubieńca żony, która teraz płakała, widząc jak jej ukochane dziecko klęczy przed ojcem, z dłonią przytrzymującą jego kark, dłońmi skutymi za plecami. Nikt jednak, oprócz jednej ze służek, nie dostrzegał delikatnego uśmiechu na twarzy Pozytywki.
~*~*~
Kobieta weszła do celi, wbijając spojrzenie szmaragdowych oczu w więźnia.
- Stanie się tak jak uzgodniliśmy. Trumna zrobiona ze starego, spróchniałego drewna spocznie pod płytką warstwą ziemi.
Spieluhr kiwnął delikatnie głową, przechylił ją, czując na policzku ciepłą dłoń służącej z zamku ojca. Ah, te baby. Wystarczy jedno łagodne spojrzenie, uśmiech, czułe słówka, a one od razu padają do stóp i wykonują posłusznie rozkazy.
~*~*~
Kat uniósł topór, biorąc zamach. Wycelował idealnie, ostrze weszło gładko między kręgi, odcinając głowę młodszego z braci z rodziny królewskiej. Mimo oczekiwań, nie było żadnej fontanny krwi. Gęsta, czerwona ciecz wypłynęła leniwie z żył, brocząc pień, na którym żywot straciło wielu innych ludzi. Głowa potoczyła się po deskach, zatrzymując chwilę potem. Błękitne oczy patrzące na ciekawskich gapiów przyglądających się ceremonii wydawały się na wpół żywe, wargi ułożone były w delikatnym uśmieszku. Przez tłum przeszedł cichy szmer.
~*~*~
Zaczerpnął powietrza, otwierając gwałtownie oczy. Ciemność. Jedynie to widział, nic więcej. Przerażony uderzył dłonią w wieko trumny. Uszkodzone drewno z łatwością ustąpiło pod wpływem uderzenia, niewielka ilość ziemi spadła Spieluhrowi na klatkę piersiową. Uspokojenie się wymagało od niego dużego nakładu sił. Zamknął oczy, ponawiając uderzenia w drewno.
Wydostając się z grobu, wziął głęboki oddech. Cieszył się świeżym powietrzem, którego nie miał od ponad dwóch dni. Niby krótki okres czasu, ale dla niego ciągnął się wieki.
~*~*~
Drzewa szumiały, poruszane lekkim wiatrem. Ptaki śpiewające do tej pory umilkły gwałtownie. Przybysz ukłonił się młodemu władcy po którego bokach stali strażnicy, służące i piękne psy myśliwskie.
- Kazano mi przekazać Wam wiadomość, Panie.
Wędrowiec ściągnął z głowy kaptur, wycelował kuszę w serce brata i zwolnił bełt. Nowy władca zareagował szybko, wydał krótki rozkaz. Miecz świsnął odcinając Spieluhrowi rękę, tuż przy łokciu, służąca rzuciła się, by zasłonić swego pana przed śmiercionośnym pociskiem. Ta sama, która dopilnowała, by młodszy brat powrócił do żywych.
- Witaj, Braciszku. Mam nadzieję, że gdy się spotkamy, będę o wiele potężniejszy.
Głośne rżenie konia zmieszało się z krzykami, rozkazami i wściekłym ujadaniem psów. Początkujący nekromanta wskoczył na grzbiet koniowatego, którego żebra były widoczne, tak jak i wiele innych kości. Łeb zaś trzymał się tylko dzięki magii, same kości, w oczodołach dwa niebieskie, świecące punkty.
Tętent kopyt umilkł chwilę potem, zagubiony w lesie. Spieluhr raczył wykonać taktyczny odwrót. Nie miał dość sił, by po kolejnej śmierci wrócić do żywych. Wolał się ukryć.
Brat jego wyszedł z tego bez uszczerbku na zdrowiu, szczęśliwie włada królestwem swego ojca.
~*~*~
Drgnął, otwierając oczy. Rozejrzał się uważnie, próbując wybudzić do końca z transu. Ściany jaskini, dogasające ognisko, niedaleko skóry robiące za posłanie, suszące się rośliny. Duchy pokazały mu to, czego on nie chciał widzieć. Jego dzieciństwo, młodość. I śmierć. Nienawidził tego, lecz duchy lubiły robić to wtedy, gdy były złe na Kapłana, lub po prostu, by sobie z niego zażartować. Jego brat, Adios. Ciekawe jak sobie radził. Na pewno trenował umiejętności, na pewno był wspaniałym władcą. I na pewno mu nie wybaczył. A gdyby tak się do niego kiedy wybrać, odwiedzić? W sumie, nawet gdyby go zabili, rozczłonkowali, po kilku dniach byłby w jednym kawałku. Ale po co ryzykować. Lepiej zostać tu, słuchać rozkazów, udawać dalej. Opiekować się Werchiel, śmiać z innych, jako tako próbować podlizać Przywódczyni i zdobyć szacunek u Nikt. Tyle postanowień, tak mało chęci. Westchnął ciężko, dmuchając na ognisko. Dorzucił do niego kilka gałązek, kilka roślin.
Dym pomógł mu wprowadzić się w kolejny trans, trzeba było popytać o Anthe. No tak.. I jeszcze poprosić duchy o to, by zlokalizowały miejsce przebywania największego z niedźwiedzi, musiał zdobyć skóry. Głupi. Gdyby nic nie mówił, nie straciłby swojej kolekcji futer.

Ależ ja wtedy byłem głupi..

____
Był pomysł, nie wyszedł mi. Beznadziejne ale chciałem się pochwalić tym, że nie umiem pisać. No cóż. Miało być poprawione, na pewno są błędy różnego rodzaju, kiedyś je poprawię.

1 komentarz:

  1. [Niewielki sens ma moje komentowanie tego opowiadania z racji tego, że już wcześniej je widziałam. Ale powiem to teraz, bo nie wiem, czy wcześniej wspomniałam - podoba mi się. Bardzo ciekawy pomysł na historię Twojej postaci. Można z tego bardzo wiele ciekawych rzeczy wycisnąć w razie potrzeby. Piszesz ciekawie. Trzymaj tak dalej! ]

    OdpowiedzUsuń